Połączenie programowania z astronautyką
Streszczenie odcinka:
⚫️ Czy możesz mi opowiedzieć parę słów, co robisz na European Rover Challenge?
⚫️ Co dzieje na tym wydarzeniu i jak się w to wpasowujecie?
⚫️ Połączenie IT – software’u z technologią hardware’ową.
⚫️ Co Cię skłoniło, żeby rozpocząć szkolenie osób, w kierunku zostania astronautą?
⚫️ Jak wyglądała Twoja ewolucja, jako osoby zaangażowanej w IT? Czy to się zaczęło od programowania?
⚫️ Czym jest habitat?
⚫️ Jak faktycznie przygotowujecie osobę do tego, żeby mogła potem potencjalnie zostać wystrzelona w kosmos?
⚫️ W jaki sposób ludzie zapatrują się na te szkolenia? Jakiego rodzaju kandydaci zgłaszają się do szkoły?
⚫️ Czy prowadzicie jakieś prace, które zmierzają do tego, żeby coś opublikować, czy sprawdzić jak coś działa w takich warunkach symulowanych, kosmicznych?
⚫️ W jaki sposób ten system operacyjny stworzony przez Ciebie łączy się z prowadzeniem szkoły?
⚫️ Czym jeszcze się zajmujesz w kontekście IT, poza Analog Astronaut Training Center?
⚫️ Czy lubisz edukować innych?
⚫️ Czy gdybyś zaczynał od początku, to czy szybciej chciałbyś dotrzeć do astronautyki?
⚫️ Jaka jest rola IT w prowadzeniu szkoły dla przyszłych astronautów?
Transkrypcja odcinka:
Cześć! Z tej strony Łukasz Kobyliński. Witam Was w podcaście Stacja IT. Dzisiaj wyjątkowo jesteśmy na European Rover Challenge 2019 w Kielcach. Z nami jest Matt Harasymczuk. Cześć Matt!
Bardzo mi miło. Dzień dobry.
Czy możesz mi opowiedzieć parę słów, co robisz na ERC?
European Rover Challenge jest to konkurs łazików marsjańskich, w którym biorą udział zespoły dosłownie z całego świata, bo jest tu 40 zespołów ze wszystkich krajów znaczących w robotyce i inżynierii. Zespoły konkurują ze sobą konstruując łaziki, które muszą pokonać pewną trasę. Do pokonywania tej trasy muszą zbudować z jednej strony algorytm i wykorzystać np. Machine Learning do rozpoznawania trasy, do zrozumienia obrazu i dawania wskazówek dla maszynerii, całej robotyki całego łazika, do tego żeby taką trasę pokonać. Także jak najbardziej informatyka i trendy, które się w nią wpisują znajdują tutaj zastosowanie.
Brzmi imponująco. Jak to się ma do idei ERC. Możesz dwa słowa powiedzieć, się dzieje na tym wydarzeniu i jak się w to wpasowujecie?
Z pierwszego wykształcenia jestem informatykiem i współpracuję z Sages, a z drugiego inżynierem kosmicznym i mam własną organizację Analog Astronut Training Center gdzie prowadzimy różnego rodzaju szkolenia, które są astronautyczne. Ludzie mogą zakosztować tego, jak to jest być astronautą – od nurkowania, lotnictwa, poprzez wirówkę przeciążeniowa i loty mikrograwitacyjne.
Czyli połączenie IT – software’u z technologią hardware’ową?
Tak, jak najbardziej. Maszyna a właściwie dusza tej maszyny, bo robot to, elektroniczne urządzenie – tak naprawdę się nie porusza, nie rozumie. To właśnie software napędza i pozwala temu urządzeniu pokonywać trasę i np. podejmować próbki gruntu i samemu podejmować decyzje, które będą się nadawały np. do analizy spektometrycznej.
Mówiłeś że tutaj prezentujesz swoją szkołę Analog Astronaut Training Center. Co Cię skłoniło, żeby rozpocząć szkolenie osób, w kierunku zostania astronautą?
Miałem przyjemność pracować w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Całe życie uwielbiam dwie rzeczy: informatykę (to zawsze była moja ogromna pasja) oraz kosmos (było to moje dziecięce marzenie, które zawsze wydawało mi się takie odległe). W sumie to w innych krajach się tym zajmują, nie wiem kto. W Polsce nie było takiej możliwości, dopóki nie zaczęliśmy sami tego tworzyć. Dopóki nie zaczęliśmy czegokolwiek w tym kierunku działać. Później pojawiła się ta rzeczona ESA (przyp. red. Europejska Agencja Kosmiczna). Nie ukrywam, że to informatyka wystrzeliła mnie w tym kierunku i pozwala mi jakkolwiek zajmować się tą branżą kosmiczną.
A możesz powiedzieć dwa słowa, jak wyglądała Twoja ewolucja, jako osoby zaangażowanej w IT? Czy to się zaczęło od programowania? Czy jeszcze w jakiś inny sposób? Pewnie też dla wielu osób jest ciekawe to, jak dotrzeć do takiej pozycji. Osoby, które się zajmują astronautycznymi sprawami i informatyką. Jak to wyglądało w Twoim przypadku?
Ta historia będzie trochę przydługa bo zaczynałem jak byłem młodym człowiekiem. Miałem chyba 13 czy 14 lat, kiedy zacząłem chodzić na spotkania Poznańskiej Grupy Użytkowników Linuxa. Swojego pierwszego Linuxa zainstalowałem, po powrocie z kina z drugiej części Matrixa. Pamiętam, że w czasie powrotu powiedziałem do kolegi: “Słuchaj, daj mi tego linuxa. Mam ochotę zainstalować i zobaczyć, jak to wygląda”. Bardzo szybko wkręciłem się w community. Siedziałem z chłopakami na IRCu (przyp. red. Internet Relay Chat), oni mnie polubili i bardzo mocno ze sobą współpracowaliśmy. Pokazali mi tak naprawdę, na czym to polega. Ja jako młody człowiek zaczynałem programować dopiero, kiedy miałem 14 lat, a więc trochę później niż większość dzieciaków, które obecnie zaczynają. Ale jak już miałem 17 lat, to już miałem pierwszy kontrakt na zrobienie systemu do rozmawiania z klientami w basenie. To był prawdziwy kontrakt za prawdziwe pieniądze. Pamiętam, że był problem, bo nie miałem jeszcze dowodu osobistego.
Szybko wszedłeś w biznes.
Tak, szybko wszedłem w biznes i ciągle tak lawirowałem. Z jednej strony to było programowanie, a z drugiej strony była to administracja systemami informatycznymi i jestem samoukiem programistycznym. W sensie miałem kilka osób, które pokazały mi ścieżkę, ale tak naprawdę wszystko, co robiłem to były długie godziny siedzenia przed komputerem i po prostu uczenia się jak działa kompilator i inne rzeczy. Bardzo mi się to podobało, ponieważ jak poszedłem na studia informatyczne, to byłem o kilka głów przed moimi kolegami. Nie miałem żadnych problemów ze zrozumieniem tego wszystkiego i wystarczyło mi tylko poznać aparat matematyczny, który za tym jest i to było coś bardzo fajnego. Także moja kariera jakby trochę lawirowała pomiędzy administracja i programowaniem, co później widać było odzwierciedleniem, jak poszedłem do Allegro. Pracowałem w Allegro, na początku jako list manager , później troszeczkę przy automatyzacji testów, stworzenia środowiska testowego dla całego Allegro, uruchomiania ponad sześćdziesięciu nawet równoległych serwisów Allegro, statycznej analizy ogólnie całego procesu continous integration. To było też miejsce, gdzie właśnie się nauczyłem co to ekosystem narzędziowy. Na początku byłem jedyną osobą, która to robiła, która tworzyła ten ekosystem. Później coraz więcej osób trafiało do mojego zespołu i stworzyliśmy całą tą techniczną część Agile`a i wsparcia tej Agilowej transformacji, czyli cały ekosystem narzędziowy continous operation. I procesy. To wystrzeliło mnie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie wchodził akurat System Rejestrów Państwowych. Nie chcę źle o tym mówić, no ale nie było to dobrze wprowadzone na początku. Później Ministerstwo Spraw Wewnętrznych powołało ośrodek, który nazywał się Centralny Ośrodek Informatyki. Jego zadaniem było uratowanie sytuacji, w której była Polska pod względem stanu dofinansowania na stworzenie tych systemów. Mnie poproszono o stworzenie, nie tylko całego ekosystemu narzędziowego, ale tak naprawdę przyniesienie całej Agilowej transformacji i dobrych praktyk. To z kolei spowodowało, że ja coraz więcej zajmowałem się tymi tematami, od strony takiej na dużą skalę i to w dużych poważnych projektach. Pojawił się ten moment, kiedy zacząłem też studiować w Dęblinie w Lotniczej Akademii Wojskowe (wtedy to się nazywało Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych). To szkoła, którą gen. Hermaszewski ukończył, a później był jej rektorem komendantem. Jest to też moja alma mater, miejsce gdzie uczyłem się latać. Nie ukrywam, że ten duch cały czas jest. A to z kolei posunęło mnie tak w stronę branży kosmicznej. Stwierdziłem, że warto byłoby spróbować i złożyłem podanie do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dostałem się i miałem okazję pracować przy misjach na Księżyc, w symulacjach misji na Marsa, ogólnie czymś co się nazywa misja analogowa. To jest trochę kalka językowa z angielskiego. Staramy się tworzyć analogiczne środowisko do tego, żeby móc symulować tu na Ziemi, co by było gdyby. I to jest coś, co mnie zaczęło pochłaniać i coraz bardziej ten temat kosmiczny zaczął mnie interesować. Nadal moja pasją jest informatyka, czym staram się dzielić na szkoleniach w Sages i programowanie. Bardzo to lubię i tak jak mówię ta moja ścieżka programistyczna była dość długa i cały czas programuję na co dzień, żeby nie było. Tematem mojego przedmiotu badań jest teraz programowanie, ale w kontekście kosmicznym. Właśnie system operacyjny dla habitatów księżycowych i marsjańskich. To jest coś, co dosłownie w ostatnich latach spędza mi sen z powiek.
To może powiedzmy czym jest habitat. Bo to jest też jakiś tutaj rdzenny element tego, co teraz wykorzystujecie.
Habitat jest to baza kosmiczna, księżycowa, marsjańska. Ogólnie jest to miejsce odosobnienia. Dzięki temu w Polsce możemy czy w ogóle na Ziemi możemy stworzyć bazę, która pozwoli nam symulować misje kosmiczne. Czyli zobaczyć jak ludzie będą się zachowywali w ekstremalnych warunkach, izolacji czy jak sobie poradzą w sytuacjach kryzysowych, bez możliwości kontaktu z Ziemią. Habitatów na świecie jest siedem. Jeden jest Monalua na Hawajach. Mają tam wspaniały teren 100 kilometrów kwadratowych powierzchni wulkanicznej, co wygląda naprawdę bardzo marsjańsko i oni bardzo dobrze do tego podeszli. Jest jeden na pustyni Utah. Jeden na Davon Island i ten chyba jest najbardziej odosobniony, gdyż jest oddalony od cywilizacji o kilka tysięcy metrów. My niestety w Polsce nie mamy takich warunków i dlatego w Polsce stworzyliśmy habitat z inną myślą. Jest to miejsce odosobnienia, gdzie będziemy testowali tematy związane z izolacją. Co prawda pustynia Błędowska mogłaby być takim miejscem, ale byłem tam w zeszłym tygodniu i proszę mi wierzyć, wygląda to, jak po prostu duża piaskownica. W każdym razie, to co my możemy zrobić, to organizować tzw. spacery kosmiczne, pozwalające na testowanie ekwipunku, np. naprawę łazików. Chodzi o takie operacyjne, czyli nie eksploracyjne, żeby sobie pochodzić, tylko takie, gdzie naprawia się łaziki, rozstawia panele słoneczne czy naprawę innego sprzętu lub sytuacje awaryjne, np. pomoc rannemu astrunaucie, który złamał nogę albo skręcił kostkę. Kiedy coś mu się stało, jest w skafandrze, waży strasznie dużo i my musimy go ściągnąć, ale przy okazji go nie uszkodzić. Podczas tego będzie również odbywać się identyfikacja minerałów, złóż, dokumentacja, pobieranie próbek, sposoby na odwierty bezkontaminacyjne (czyli odwierty gdzie, jeśli chcemy zbadać kompozycje skał, to sam świder, który będzie wiercił w skale spowoduje zwiększenie temperatury. A ze względu na to, że np. w kosmosie mikrograwitacji nie ma, a jest coś takiego jak konwekcja. Na planetach czy na Księżycu ta grawitacja jest zupełnie mniejsza, te procesy inaczej zachowują się niż na Ziemi. Nie mamy też możliwości dodania chłodziwa, więc to tak naprawdę zmienia minerał skały. Tak naprawdę jest setki takich różnych tematów, które trzeba opracować, zanim będziemy w stanie żyć na Księżycu czy w ogóle w kosmosie.
Czyli teraz takie szkolenie osoby u Was osoby przebiega według jakiegoś programu? W sensie, że tutaj mamy jakieś podstawowe zagadnienia które musimy poruszyć, żeby potencjalnie lepiej przygotować się do faktycznej misji kosmicznej? Jak to wygląda z Waszej strony, jak faktycznie przygotowujecie osobę do tego, żeby mogła potem potencjalnie zostać wystrzelona w kosmos?
Szkolenie na astronautę to długi proces. Jest parę lat szkoleń, które dzielą się na 4 kategorie: edukacja ogólna, generalna, wiedza na temat geologii, biologii, chemii, inżynierii materiałowej, inżynierii zapłonów, czy nauki o zapłonach, chemii itd. Drugą gałęzią to jest robotyka i tutaj jest bardzo duża robotyka kosmiczna, gdzie mamy do czynienia z różnym innym rozprowadzaniem się drgań, inną termodynamiką i w ogóle totalnie innym zachowaniem się systemów, rozprowadzaniem ciepła, nagrzewania itd. Kolejną rzeczą jest szkolenie operacyjne, które obejmuje loty głównie samolotem i umiejętność podejmowania decyzji w sytuacjach, kiedy jest mało czasu, ćwiczona jest umiejętność podejmowania na szybko decyzji drastycznych, mocnych, w sensie poważnych. I ostatnia gałąź czyli spacery kosmiczne. My się specjalizujemy w tych wszystkich czterech elementach po kolei. Kandydat, który z nami zaczyna współpracować może z jednej strony uczestniczyć w szkoleniach, od tematów związanych z rakietami, gdyż mamy w ofercie warsztaty rakietowe. Ciekawe jest, że te warsztaty rakietowe mają taki trochę charakter bardziej rodzinny, bo też brały w nich udział dzieciaki. Właśnie teraz udało nam się zrobić takie warsztaty, w których uczestniczyło 15 osób i dwójka dzieci. Kończyło się to wystrzeleniem rakiety i uzyskaniem licencji pozwalającej na wykorzystywanie silników rakietowych pewnej klasy, w swoich autorskich projektach. A w zeszłym tygodniu, to co mówiłem, że byłem na pustyni Błędowskiej, gdzie odbywał się Festiwal Meteora (Meteor to była pierwsza polska rakieta, która osiągnęła kosmos, granice kosmosu). W każdym razie, podczas tego festiwalu, amatorzy z całej Polski i innych krajów zjeżdżają się, aby strzelać rakietami. Bardzo fajny event podczas którego wystrzelono setki rakiet i byli tam też nasi uczestnicy. Można tam było podziwiać dokowania, lotnictwo, zobaczyć wirówkę przeciążeniową i bardziej zaawansowane rzeczy, takie jak komory hiperbaryczne, gdzie bierzemy kandydatów na 10 tysięcy metrów i sprawdzamy zachowanie ich organizmu, w symulowanych takich warunkach z komorami. Tutaj współpracujemy z Wojskowym Instytutem Medycyny Lotniczej w Warszawie.
W jaki sposób ludzie zapatrują się na te szkolenia? Czy to jest dla nich jakiś rodzaj rozrywki czy poznania czegoś nowego? Czy też faktycznie przygotowania się do tego, żeby w przyszłości potencjalnie polecieć w misję? Czy trafiają tacy i tacy kandydaci? Jak to z Waszej strony wygląda?
Jak najbardziej, to ostatnie, czyli zdarzają nam się i tacy i tacy. Jak wspomniałem, z jednej strony te warsztaty rakietowe, które zrobiliśmy i miały charakter bardziej rodzinny, a z drugiej strony mamy szkolenia już takie bardziej dostosowane do poziomu wojskowego. Dokładnie w tych samych warunkach i dokładnie w tych samych urządzeniach, w których trenują pilotów i astronautów, np. w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej, gdzie akurat każdy kandydat który idzie do lotniczej Akademii Wojskowe oraz każdy pilot F16, nie tylko z Polski, bo i ze Stanów Zjednoczonych przyjeżdżają. Ta wirówka została niedawno odnowiona, więc to jest jedna z najnowocześniejszych na świecie. Takich obiektów jest jedynie jedenaście. I zarówno mamy do wyboru niski poziom, jak i poziom dość wysoki i profesjonalny. Ludzie do nas przyjeżdżają z całego świata. Dosłownie, bo ostatnio jedna dziewczyna przyjechała z Indii; mieliśmy też osoby z Argentyny, Peru, Meksyku, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii. Dwie osoby były w zeszłym roku były z Chin. Chyba z Japonii jeszcze nam się nikt nie trafił, ale jak tak w głowie próbuję sobie zwizualizować całą mapę świata, to na pewno z każdego kontynentu ktoś przyjechał. Nawet z Antarktydy bo i stamtąd mieliśmy ludzi, którzy tam mieszkają, ale stamtąd nie pochodzą. W lutym też planuję się tam wybrać. Także nasza kariera po prostu wystrzeliwuje nas na zupełnie inny wymiar.
I o ile wiem też prowadzicie projekty pozaszkoleniowe w habitacie? W sensie projekty badawcze. Czy tutaj prowadzicie jakieś prace, które zmierzają do tego, żeby coś opublikować, czy sprawdzić jak coś działa w takich warunkach symulowanych, kosmicznych?
Tak, jak najbardziej. Moja partnerka jest doktorem neurobiologii i ona specjalizuje się w różnego rodzaju wpływie na mózg. Udało nam się razem napisać aplikację Sabriority Time Perception i opracować badanie, w czasach, kiedy razem pracowaliśmy w Europejskiej Agencji Kosmicznej. To badanie udało nam się przeprowadzić w różnych warunkach, zarówno w habitacie, na symulowanych misjach, gdzie podczas dwutygodniowych cykli izolacji zamykaliśmy się (ja też się dałem zamknąć 3 razy, także znam to z autopsji). W każdym razie udało nam się też to wykonać na Spitzbergenie, to jest bardzo wysoko na Północy, już w kole polarnym; tam podczas dnia i podczas nocy polarnej, w różnych momentach stanu zakłócenia, percepcji czasu. I teraz to co my robimy, to staramy się zbadać jak nasz wewnętrzny zegar biologiczny działa i nauczyć się nim sterować. Moja partnerka zaprojektowała również specjalne lampy fizjologiczne, które za pomocą jednej konkretnej częstotliwości UV, pozwalają na leczenie jetlagu. I tutaj aplikacje, czy w ogóle sterowanie tym rytmem cyrkadialnym, to z kolei powoduje, że możemy np. właśnie leczyć jetlagi, ale również też wspierać pracowników zmianowych. Takich jak lekarze, czy pracownicy fabryk, czy pracownicy przemysłu, który wymaga 24-godzinnych zmian. Tych ludzi, którzy cierpią na bezsenność, albo na brak możliwości snu w ciągu dnia. To jest także dla informatyków, ponieważ sam programowałem i nie jedną nockę zawaliłem. Fajnie byłoby móc następnego dnia normalnie funkcjonować. To też po to właśnie jest.
Wracając do IT. Wspomniałeś też o systemie operacyjnym. W jaki sposób ten system operacyjny łączy się z Waszymi działaniami? Czy to do czegoś jest potrzebne, czy jest wykorzystywane?
Jak najbardziej. Sam budynek tak naprawdę byłby niczym, w ogóle w XXI wieku. I właśnie tym software’em jest habitat OS. Jest to system, który planuje upublicznić na opensource’owej licencji. W tej chwili mam jeszcze pewne kwestie, które chciałbym przygotować. Żeby ten system można było uruchomić wszędzie, nie tylko w naszym habitacie. To znaczy, że musimy delikatnie wyzbyć się tych bardzo specyficznych elementów, bardziej pójść w stronę generalizacji. Jest to system, który łączy informację z czujników, które mamy o temperaturze, wilgotności, naświetleniu różnych poszczególnych pomieszczeń, z danymi medycznymi osób takimi jak pomiary ciśnienia, krwi, cukru, moczu, kału i innych pomiarów które mamy. Oczywiście, nie wszystko to trzeba wykorzystać. Im więcej nam użytkownicy dadzą, tym bardziej jesteśmy w stanie zrobić lepszą analizę korelacji. Ogólnie ideałem jest to, że ten system operacyjny tak naprawdę steruje budynkiem, więc jest to technologia smart buildingu, która jest w tej chwili bardzo często wykorzystywana. I ten budynek, na podstawie Twojego zachowania, na podstawie np. analizy raportów, z eksperymentu, który wprowadzasz, czy jakichś tekstów, czy Twoich wpisów do dzienniczka itd, on potrafi przeanalizować stan i poziom stresu. Wówczas budynek jest w stanie sam sterować poszczególnymi elementami, np. zwiększyć wilgotność pomieszczenia, zmienić temperaturę itd. Na podstawie tego, żeby tobie, było lepiej. Jest to faza dalsza i długa. Jeszcze nie sądzę, by tak szybko się skończyła, ale właśnie ten habitat daje nam unikalne środowisko, z jednej strony możliwości pełnej kontroli nad warunkami atmosferycznymi wewnątrz, a z drugiej strony mamy ludzi którzy przez 24 godziny przez 2 tygodnie tam siedzą i dzięki temu mamy unikalną możliwość też prosić ich 2 razy w ciągu dnia, żeby robili pomiary ciśnienia, wagi i innych parametrów, które są np. w saturacji, a to z kolei powoduje, że to wszystko się świetnie zgrywa.
Powiedz Matt, czym jeszcze się zajmujesz w kontekście IT, poza Analog Astronaut Training Center?
Jeżeli chodzi o IT, to moją tutaj kluczową sprawą, są szkolenia, które prowadzę dla Sages. Głównie z Pythona i technologii dookoła, czyli Python na wszystkich poziomach skomplikowania plus Machine Learning, Data Science. Wszystko co tam jest z tym związane oraz Continous Integration. Tak jak słyszałeś, mam troszeczkę doświadczenia z tymi tematami, związane czy z tworzeniem, czy też z wprowadzeniem. Jestem bardzo zadowolony bo z jednego i drugiego tematu udało mi się napisać książkę. Książek, które mam jest trochę więcej, ale ta z Pythona liczy 1100 stron. Jest to naprawdę duża książka i ja nad nią spędzam parę godzin dziennie czasami. To był taki mój mały projekt, który wyewoluował. Nie ukrywam, że stało się to przy okazji prowadzenia szkoleń właśnie w Sages, bo zawsze ktoś mnie o coś zapyta, a ja zawsze coś dorzucam do swoich materiałów i naprawdę wyewoluowało to super. Ta książka jest dostępna online dla wszystkich za darmo na stronie python.astrotech.io. Zresztą wszystkie moje książki są w domenie IO, czyli astrotech.io np. devops.astrotech.io, git.astrotech.io. arch.astrotech,io, (tam będzie architektura i cloud). Jeszcze jest Jira i Linux, jeśli się nie mylę. Także tych książek jest trochę. Nie są wszystkie aż tak dobre, jak ta z Pythona, nad którą tyle spędziłem. Z Devopsa mam chyba z 200 stron, z clouda około stu z kawałkiem, także są to powoli jakieś większe części. Są to z jednej strony materiały szkoleniowe, które przerabiamy na zajęciach z moim dużym komentarzem. Są tam też zadania, workshopy, które sobie razem robimy podczas szkoleń. Z kolei nie ukrywam, że ta informatyka z jednej strony mnie bardzo mocno wciągnęła, bo to jest tak jak mówię od zawsze moja pasja i to pisanie tego systemu operacyjnego i rozgryzanie tych tematów. Dzięki temu systemowi, udało mi się właśnie połączyć informatykę z przemysłem kosmicznym. Drugą taką największą pasją jest edukacja, którą dzięki Sagesowi mam możliwość realizować.
Prowadzisz szkolenia i piszesz książki. Czy masz fun w tym, żeby edukować innych? Jak to wygląda? Z czego to się w ogóle wzięło u Ciebie?
To jest ciekawe pytanie, ponieważ ja mam ogromną trudność z wydobywaniem z siebie słów pisanych. Po jest prostu tragedia bo siadam przed kartką i nie mogę z siebie nic wydobyć. Generalnie jakoś czasem mi to wychodzi. Ważne, że co szkolenie coś tam właśnie dopiszę do mojej książki o Pythonie i nagle człowiek się nie zorientował, że przez pięć lat współpracy z Sages, powstało 1100 stron. Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Wiem tylko tyle, że jak już udało się mi przemóc to jest. Ta edukacja i dzielenie się wiedzą zawsze mnie pociągało, to bardzo fajna sprawa. Wydaję mi się że próbowałem zawsze zarazić innych swoją pasją. Mam problem, bo nie wszyscy tą pasję czują. Ale wtedy to jest ten moment kiedy ja zderzam się z rzeczywistością. Jednak widać po ocenach, że naprawdę ludziom się to podoba, że to nie jest tylko tam puste, wyuczone itd, że ja tym żyję i to wydaje mi się że jest bardzo interesujące.
A tak patrząc na to, co robiłeś w życiu, co się zmieniał. Zaczynało się od administracji systemem, później programowanie, później jakieś rzeczy devopsowe czy agile’owe. I w końcu astronautyczne, czy edukacja. Czy gdybyś zaczynał od początku, to czy szybciej chciałbyś właśnie dotrzeć do tej astronautyki, tak żeby się tym głębiej zająć, czy cieszysz się właśnie z tego, że widziałeś rzeczywistość od tych różnych perspektyw? Jakbyś to widział właśnie tak zaczynając od punktu startu?
Myślę, że gdybym się astronautyką zaczął zajmować od początku, to nie udałoby mi się tyle osiągnąć. To właśnie informatyka jest tym motorem napędowym, który pozwala mi to wszystko robić. Nie tylko w kwestiach finansowych, ale dlatego, że to informatyka daje ci ten content, jak stworzenie system operacyjnego. To jest moja unikalna rzecz, której nikt nie ma. Międzynarodowa stacja kosmiczna jest zlepkiem różnych software’ów, które ze sobą nie rozmawiają i nigdy nie zostało coś takiego zrobione. To jest coś, co tworzy ze mnie unikalną osobę. Nigdy w życiu bym nie podjął tematu systemu operacyjnego, gdyby nie to, że przez wiele lat zajmowałem się administracją i poznałem działanie tych systemów. Okazuje się, że jest prawdą, to co mówił Steve Jobs, że twoje życie może być porozrzucane po wszystkich stronach, ale jak patrzysz z retrospektywy, widzisz że to wszystko jest ze sobą ładnie połączone. Wydaję mi się, że dokładnie tak u mnie było.
Też mi się tak wydaję, że łączenie kompetencji jest tym, co jest najfajniejsze w życiu. Wydaje nam się, że znamy IT czy umiemy programować, ale jednocześnie znamy się na na biologii, czy fizyce, astronautyce. Możemy wykorzystać to, co poznaliśmy, żeby zrobić coś nowego i być może tutaj te kompetencje są unikalne rzeczywiście w skali światowej. Tak, bo takiego połączenia nikt inny akurat nie miał. Wspomniałeś też troszkę o finansowaniu, że właśnie też pomagacie finansować swoje przedsięwzięcia. Jak to w ogóle w tej chwili widzisz? To znaczy jaką rolę w Twoim biznesie IT (bo też po części jak rozumiem to jest biznes), w sensie właśnie szkoła. IT zapewne pomaga Ci właśnie w tym kontekście, że masz tutaj ten system operacyjny czy właśnie jesteś w stanie też pomóc w pisaniu software’u dla robotów. Jak widzisz rolę IT tutaj w tym, co robisz jako właśnie właściciel szkoły dla przyszłych astronautów?
Tutaj pojawiło się kilka rzeczy. Może zaczniemy od małego dowcipu, który jest stary w sektorze kosmicznym: jak stać się milionerem w sektorze kosmicznym? Zacząć jako miliarder! Przedsięwzięcia kosmiczne naprawdę palą pieniądze szybciej niż paliwo rakietowe i to jest drugi dowcip. Chodzi mi o to, że NASA jest organizacją, jest agencją. Jest też ciekawa rzecz, której się też dowiedziałem w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Mianowicie, że więcej kosmosu można zrobić poza agencją kosmiczną. Z uwagi na to, że to jest agencja, to jest papierkologia, biurokracja itp. Oczywiście jest kilka osób, które się tą astronautyką mocno zajmują i są osoby, które pracują przy sprzęcie. Jednak 80-90% ludzi to tam przewala papiery z jednej strony na drugą. Specyfikują przetargi, rozliczają przetargi i teksty itd. NASA działa dokładnie tak samo; to jest mniej romantyczne, niż się wydaje. I to jest powód, dlaczego przerzuciliśmy się trochę w stronę tego sektora prywatnego. Przykładem tego sektora jest spaceX, Jeff Bezos właśnie ze swoimi tutaj różnymi rzeczami. Ogólnie na cały new space, czyli te wszystkie firmy są w większości pozakładane przez ludzi którzy są informatykami. Powodem jest to, że jednej strony wybili się trochę na tym boomie “dot comowym”. Jest też druga główna kwestia, mianowicie nasz zawód, jak żaden inny, pozwala ci zmieniać domeny tak łatwo, np. dzisiaj pracujesz dla banku i zajmujesz się domeną finansową, a jutro pracujesz dla firmy e-commercowej, a pojutrze robisz startup w domenie jakiejś tam IoT urządzeń medycznych i nagle masz 3 zupełnie inne światy. Ty jako informatyk jesteś przyzwyczajony do tego, że wchodzisz w nowe buty, nowe kalosze. Zresztą John Carmack, ten od Wolfensteina, on też założył firmę i robi rakiety Armadillo Aerospace. W każdym razie ogólnie okazuje się, że informatycy są wyśmienici w tym sektorze informatycznym właśnie ze względu na to, że ten sektor wymaga setek różnych połączonych branż. Ja na przykład ostatnio skończyłem medycynę ekstremalną na UJcie oraz geofizykę stosowaną na AGH. Dzisiaj miałem jeszcze mieć egzamin z wiertnictwa na kolejnym kierunku. Poprosiłem o drugi termin, żeby móc być właśnie tutaj na ERCu, ponieważ to jest bardzo ważne, żeby łączyć te różne gałęzie, które nie są ze sobą połączone. Niektórzy bardzo mocno się specjalizują, zapominają o tym big picture, a nam informatykom jest bardzo łatwo. Teraz jak to wszystko się przekłada na biznes: ta elastyczność powoduje, że my jesteśmy w stanie z jednej strony ten kosmos jakoś ciągnąć, ale z drugiej strony jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że to co robimy musi mieć wartość dla klienta. I tutaj wchodzi już całe szkolenie agile’owe, o wartościach biznesowych itd. Dla nas jest to chleb powszedni. Moja partnerka ma z tym ogromny problem. Ona jest neurobiologiem i nie żyje w reżimie mówienia o wartości produktu, przydatności, że on się musi skomercjalizować, klient musi to kupić. Nie musi myśleć też o retencji klientów, że ci ludzie którzy kupią muszą też wrócić, kupić ten kolejny raz. Ona zupełnie nie myśli w sposób produktowy. Jej myślenie jest w sposób R&D – fajnie pobawić się nowymi zabawkami, wymyślić coś, itd. Jednym z najfajniejszych cytatów na ten temat, jaki znalazłem brzmi: inżynieria to zastosowanie nauki, żeby uczynić życie ludzi lepszym. To jest wspaniała rzecz, która podkreśla znaczenie informatyki i tego, co tu robimy.
No tak, to pewnie z jednej strony. Z drugiej strony też w IT notorycznie, najczęściej jesteśmy inżynierami. Ścisłe podejście do różnych problemów, do ich rozwiązywania i do myślenia o rzeczywistości też pomaga w biznesie. Tutaj ta kalkulacja na chłodno, pozbawiona emocji wydaje się, że jest czymś istotnym, żeby właśnie się powiodło. Matt, bardzo Ci dziękuję za rozmowę. W takim razie zwiedzamy dalej tutaj na ERCe i mam nadzieję, do zobaczenia i do usłyszenia niedługo na Stacji czy w Sagesie.
Mam nadzieję, że do usłyszenia jeszcze na naszym stanowisku, gdzie Was zapraszam, żebyście zobaczyli, czym się zajmujemy. Pokażę Wam jak wygląda sprzęt który przywieźliśmy, czyli częściowo badawczy ale również kilka fajnych ciekawych rzeczy, które myślę że wszystkim się spodobają. Dziękuję bardzo. Do zobaczenia.